wtorek, 12 marca 2013

Epilog


Pogrzeb Louisa był parę dni temu, Zayn od tego czasu prawie w ogóle nie wychodzi z domu. Wszyscy są załamani, bo jak tak młody, pełen życia chłopak mógł umrzeć? To było trochę nie logiczne. Co do pozostałych to Perrie i Eleanor przesunęły ślub, który będzie organizowany w Paryżu.
Perrie jutro idzie na kolację razem z Eleanor do jej rodziców czego strasznie się obawia. Calder zapewnia ją że rodzice już ją pokochali.
Co do całej rodziny Tomlinson są w ogromnej żałobie, tak samo jak Zayn, który codziennie przychodzi na cmentarz ( mimo tego ze jest innej wiary ) i składa na nagrobku codziennie jedną białą i czerwoną różę.
Zayn wie że się pozbiera tyle że na razie nie chce.

*rok później*

Perrie i Eleanor wzięły ślub, na którym była cała rodzina Edwards, Calder, Malik i Tomlinson. Zayn pozbierał się w sobie po śmierci Louisa ale nadal wie że nikt mu go nie zastąpi. Teraz przychodzi na cmentarz dwa razy w tygodniu składając po dwie białe róże i dwie czerwone.
Pezz oraz El piszą w imieniu Zayna z niejakim Niallem Horanem przez portal randkowy. Zayn o niczym nie wie. Raz Perrie pokazała zdjęcie Nialla Zaynowi tłumacząc mu coś że to jakiś model. Pytała czy mu się podoba, oczywiście jego odpowiedź była bardzo pozytywna czyli "rżnąłbym jak kuna w dzikim agreście". Stwierdziły że za około miesiąc powiedzą mu że piszą z tym jakże uroczym Irlandczykiem, mają one nadzieje że Zayn je nie pozabija.
Eleanor i Perrie mieszkają razem z Zayn'em. Nie chciał jak być jak to się mówi "piątym kołem u wozu" ale i tak go przekonały.


poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 9



Próbował ignorować natarczywego Dereck'a, który cały czas coś do niego mówił. Sam nawet nie wie co, nie słuchał go, często zakładał słuchawki od swojego iPhona i zagłuszał jego denerwujący głos odgłosami muzyki. Dopiero był ranek, a ten dzień już strasznie go wkurzał. Zayn miał przyjść razem z Perrie i Eleanor o 3p.m., miały im coś bardzo ważnego do przekazania. Całą noc prawie nie spał bo zastanawiał się co to mogło by być.. Musi czekać do tej zjebanej godziny. Zastanawiał się też jakim sposobem jego BYŁY znalazł się w szpitalu. Miał złamane żebra i jakieś urazy wewnętrzne, miał ochotę spytać się co się stało, ale nie chciał aby wyszło na to że mu jeszcze jakoś na nim zależy.

Miał już dość tego mdlącego zapachu, oni myli podłogi tutaj chyba domestosem. Chciał jak najszybciej stąd wyjść, przecież siedział tutaj już ok 5 dni i po co?! Pytał się wiele razy Tom'a kiedy będzie mógł wyjść to zawsze było to samo "musimy zrobić jeszcze parę badań".

Obudził go skrzyp otwieranych, a później zamykanych drzwi. Uchylił lekko powieki, nad sobą ujrzał trzy twarze wpatrujące się w niego z uśmiechem. Aż sam uśmiechnął się szeroko ukazując szereg białych zębów.
-Przepraszamy jeśli cie obudziliśmy. -powiedziała El, patrząc się na Zayn'a który pocałował Lou lekko w suche usta. Dereck był na razie na jakiś badaniach więc nie musieli się niczym krępować przy nim, chociaż i tak nie mieli by czego. Cała trójka zaczęła naskakiwać na Lou jak się czuje... oczywiście leżał nie wzruszony do póki każdy z nich nie ucichł, nie miał ochoty się z nimi przekrzykiwać. Po 5 minutach hałasu w końcu w białej sali zapadła cisza.
-Tak więc czuje się dobrze. A może byście nam powiedziały co to taka "ważna sprawa"? - spojrzał na nie, krzyżujac dłonie na piersi udając powagę. Spojrzały po sobie, Eleanor przygryzła wargę a Pezz spuściła wzrok na swoje balerinki.
-No wiecie, no zaręczyłyśmy się. -Louis zaczął wydawać z siebie okrzyki radości, a Zayn podszedł do nich i zaczął przytulać i gratulować. Oczywiście Louis musiał wstać z łóżka i je uściskać za co dostał opierdol od dwójki przyjaciół i swojego chłopaka. Szybko się położył bo nie mógł znieść naskoków w jego stronę że nie powinien wstawać itp.

Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi przez które wszedł Tom, z uśmiechem na ustach od ucha do ucha.
-Dzień dobry, mam dobrą wiadomość. Znaleźliśmy szpik kostny do Louisa, dzisiaj odbędzie się operacja. Proszę się o nic nie martwić jest tylko 10% szans że szpik się nie przyjmie. Za pół godziny przyjdzie tutaj pielęgniarka i zawiezie cię na sale operacją, tylko musimy mieć jeszcze twoją zgodę.- wszyscy patrzyli się na niego jakby spadł z kosmosu. To była świetna wiadomość. Louis pokiwał tylko głową na znak że się zgadza. Tom podał mu jakiś papierek który miał podpisać po czym wyszedł z sali.
-No to wszystko zaczyna się układać. -powiedziała Eleanor i przytuliła Louisa który siedział na łóżku w niemałym szoku.
-El, zadzwoń do mojej mamy i jej o tym powiedz. -szatynka pokiwała tylko głową i wyszła na korytarz razem z Perrie. Zayn spojrzał na Lou z wielką miłością w oczach, podszedł do niego i złożył na jego ustach namiętny pocałunek. - Mam złe przeczucia Zi.. -wyszeptał.
-Loueh zawsze wyolbrzymiasz, wszystko będzie dobrze jest aż 90% szans że będzie wszystko dobrze, a to jest bardzo dużo, będziesz musiał mieć ogromnego pecha żeby to nie wyszło. Wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Wywieźli Louisa na sale operacyjną, trójka przyjaciół usiadła zdenerwowana pod salą, na tych przeklętych krzesłach. Rozpoczęła się operacja. Każdy z nich nie mógł wysiedzieć na stołku. Gdy Eleanor zadzwoniła do mamy Lou, oznajmiła że już jedzie do Londynu. Powinna być tutaj za około 2 godziny. Zayn teraz nie tylko denerwował się przez to że Louis jest operowany, ale jeszcze nie wiedział czy matka Louisa zaakceptuje go jako chłopaka jej syna. Malikowi coraz bardziej pociły się ręce ze strachu, czuł się jak nastolatka która czeka na swojego partnera na bal i nie wie czy się mu spodoba. Tak Malik miał teraz dziwne myśli. Zachciało się mu się śmiać z jego własnej głupoty, ale przed salą operacyjną swojego chłopaka nie wypadałoby.

* Dwie godziny później *

Eleanor zauważyła kobietę która bardzo szybkim krokiem zmierzała w ich stronę, podbiegła do niej i mocno przytuliła, co kobieta natychmiast odwzajemniła.
-Jay, jesteś w końcu. -powiedziała gdy się już od niej odsunęła - Poznaj Perrie, moją dziewczyną i Zayna chłopaka Louisa. Lou, Pezz to jest Jay mama Lou.
-Dzień dobry, miło mi. - Perrie i Zayn powiedzieli zgodnie, co Jay przyjęła z ogromnym uśmiechem na ustach.
-No no Louie nic mi nie mówił że sobie kogoś znalazł. Ty El też nic nie mówiłaś. Bardzo miło mi was poznać. - podeszła najpierw do Zayna po czym przytuliła go, Malik najpierw stał nieruchomo nie wiedząc co się dzieje. Dopiero po chwili się otrząsnął i odwzajemnił uścisk. Myślał że będzie gorzej, że matka Lou go nie zaakceptuje czy coś. Później Jay podeszła do Perrie i również ją uściskała. - Mark dojedzie za dwie godziny. Ile już go operują?
-Ponad dwie godziny. -odpowiedziała El.

Lekarz prowadzący czyli Tom wybiegł w szybkim tempie z sali, ignorując czwórkę osób które już zaczęły zadawać pytania. Pobiegł w stronę recepcji, pytając się o coś kobietę. Widać że mężczyzna był strasznie podenerwowany. Wbiegł z powrotem na salę tym razem w woreczkiem który zawierał krew. Cała czwórka siedząca przed sala zaczęła się coraz bardziej denerwować.
Usłyszeli krzyk dochodzący zza drzwi.
-Tracimy go!! Podajcie Defibrylator, szybko! - gdy Zayn to usłyszał momentalnie, łzy stanęły mu w oczach. Stał jak słup soli, który czeka na ten pieprzony werdykt w którym ma jeszcze nadzieję że Louie przeżyje. Jego myśli krążyły teraz tylko wokół że są miliardy osób na tym świecie, dlaczego nie ktoś inny tylko on?!

Tom wyszedł z sali ze smutnym wyrazem twarzy.
-Przykro mi.. zrobiliśmy co mogliśmy. Zgon nastąpił dnia 12 listopada 2011 o godzinie 18:18. -i zostawił ich samych z łzami. Jay zauważyła Marka który właśnie przyszedł i najwyraźniej wszystko słyszał, kobieta podeszła do niego i wpadła w jego ramiona, wybuchła płaczem. Perrie i Eleanor przytulały się do siebie, płacząc nawzajem. Zayn upadł na kolana przed salą waląc pięściami w podłogę. Miał całe poranione dłonie, krew już skapywała z jego dłoni, brudząc białą podłogę. Zayn zaczął płakać. Kto by w ogóle pomyślał że Bad Boy z Bradfor zacznie płakać? Poczuł ogromną gulę w gardle. Skulił się i zaczął mamrotać coś do siebie o tym że to jest tylko sen i za chwilę się obudzi. Niestety nic takiego nie nastąpiło i nie chciało nastąpić.

__________________________________________________________________________
No okej, jednak ten koniec nastąpił wcześniej niż myślałam. Nie chciałam tego przeciągać, bo i tak wiem ze mi to opowiadanie nie wyszło. Epilog dodam tak za około 2 dni...Przepraszam was bardzo jeśli was tym opowiadaniem zawiodłam ;c
Btw. przepraszam za błędy.
Prolog opowiadania o Larry'm tumblr lub jak kto woli na blogspot
Zapowiedź One Shota o Niamie tutaj
Enjoy!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 8


Przez te parę dni Zayn, Eleanor i Perrie odwiedzali na zmianę Lou w szpitalu. W jego sali każdego było pełno, ale nie narzekał na to. Musiał wziąść 2 tygodniowe wolne w pracy, no i oczywiście będzie miał zaległości w szkole, czego nienawidził, wolał już do niej chodzić. Aktualnie był sam w sali, przed chwilą była u niego pielęgniarka informująca go o stanie jego zdrowia i że najwcześniej po jutrze zostanie wypisany. Ale i tak będzie musiał cały czas leżeć i być pod stałą opieką - czego nienawidził. Za godzinę miał go odwiedzić Zayn, czego się bał bo chciał mu coś powiedzieć. Ma tylko nadzieję że nie popełni największego błędu w jego w sumie krótkim życiu.
Usłyszał pukanie do drzwi, powiedział zachrypniętym głosem "proszę" zupełnie się nie spodziewał nikogo teraz. No chyba że jego rodzice jakoś się dowiedzieli o tym że wylądował w szpitalu. A tak w ogóle to zaczął rozważać czy nie powiedzieć im o tym w jakim jest teraz stanie.
Przez próg wszedł Zayn. Louie uniósł brwi w zdezorientowaniu, skąd on się tutaj wziął miał mieć jeszcze jedną lekcję, miał torbę na ramieniu.
-Eee Zayn skąd się tutaj wziąłeś, nie miałeś czasem przyjść za godzinę? -spytał gdy już kruczoczarny chłopak usiadł obok niego na krześle.
-Nie cieszysz się? Mogę przyjść za godzinę. -wstał z niewygodnego krzesła, już chciał odejść ale poczuł jak ktoś łapie go za nadgarstek.
-Nie powiedziałem nic takiego, po prostu nie miałeś dzisiaj jeszcze mieć jednej lekcji? -ponownie usiadł, zdjął ubranie wierzchne po czym położył je na końcu łóżka.
-Zerwałem się z wf. - spojrzał na niego z przymrużonymi oczami które miały mówić " dlaczego to do chuja pana zrobiłeś?! ". Uśmiechnął się na ten gest. Zaczęli rozmawiać o różnych błahych sprawach. Między innymi o tym dlaczego śnieg jest biały a nie np. niebieski. Z Zayn'em zawsze mieli jakiś temat do rozmowy, zaczynało się najczęściej od Perrie i El a kończyło na czymś głupim po czym wybuchali śmiechem tak że łzy ciekły nam z oczu. Przy nim czuł że nie mam żadnych problemów, on był hmm.. optymistą? Ale nie zawsze. Często był także realistą.
-Zayn bo ja muszę ci coś powiedzieć. -pokiwał głową chcąc mnie zachęcić, wziął głęboki oddech. Spuścił głowę i zaczął wpatrywać się w swoje palce. - W tedy w mieszkaniu, ja nie powiedziałem ci prawdy. Nie przerywaj mi! -powiedział szybko gdy zauważył że jego przyjaciel już otwiera buzię żeby coś powiedzieć. -No więc.. kłamałem w tedy jak powiedziałem że się w tobie nie zakochałem... przepraszam. Mogłem ci powiedzieć. -spojrzał na jego profil. Siedział z szeroko otwartymi oczyma i wpatrywał się we niego jak by kogoś zabił.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?! Pewnie byś tutaj teraz nie siedział! -wzruszył jedynie ramionami, po czym spuścił głowę i zaczął bawić się swoimi palcami. -Ale wyjaśnij mi dlaczego teraz mi o tym powiedziałeś? -spojrzał na niego nie dowierzając.
-Bo zachowałem się jak egoista, przepraszam na - nie dokończył bo poczuł jak jego ciepłe wargi napierają na jego. Uśmiechnął się lekko co mu nie umknęło. Też lekko się uśmiechnął. Ten pocałunek był inny niż tamte, ten był przepełniony miłością. Zayn przygryzł lekko jego wargę, przez co poczuł jak jego policzki oblewają się rumieńcem. Gddy zabrało im już tchu oderwali się od siebie, obaj mieli lekkie rumieńce. Zayn uśmiechnął się do Lou co natychmiast odwzajemnił.
-Hmm... Louis w takim razie .. zostaniesz moim chłopakiem? - kącik jego ust natychmiastowo uniósł się ku górze, nie spodziewał się takiego pytania. Odpowiedział mu tylko pocałunkiem.
-Czyli tak? - Lou pokiwał twierdząco głową.


Zauważyli jak ktoś wchodzi do sali, była to jedna z pielęgniarek która podawała mu jakieś tabletki, nawet nie wie na co.
-Panie Tomlinson będzie miał pan współlokatora. -ucieszył się, bo przynajmniej nie będzie musiał siedzieć tutaj w nocy sam. Będzie miał do kogo gębę otworzyć gdy nie będzie nikogo z jego przyjaciół. Pielęgniarka pchała wózek, chłopak z kasztanowymi włosami spojrzał na tego kto jest na nim wieziony. Nie mógł uwierzyć.. Nie to mu się śniło. Zayn zauważył że coś z Lou nie gra dlatego także spojrzał na wejśćie do sali. Prawie zakrztusił się własną śliną gdy GO zobaczył.
-O Boo Bear nie spodziewałem się tutaj ciebie. -znowu ten wredny głos, który obijał się Louis'owi o uszy. Nie wiedział czy ma uciekać czy się chować pod kołdrę. Wolałby dzielić tą sale z jakąś mafią.
-Dereck... skąd się tutaj wziąłeś?! Nie dobra nie chce wiedzieć. Proszę pani chciałbym zmienić salę, albo niech on zmieni. -zwrócił się do pielęgniarki która pomagała wstać Derec'owi, gdy położyła go na łóżku zwróciła się do Tomlinsona.
-Przepraszam, ale nie ma takiej możliwości. - i wyszła. Zayn i Lou zaczęli piorunować chłopaka wzrokiem, na co on przyglądał się im w rozbawieniu.


Eleanor zaprosiła dzisiaj Perrie na randkę do restauracji o nazwie "Angels", szatynka miała przyjść po blondynkę o 5 p.m. a była 4.30 p.m.. Eleanor biegała po domu stresując się wszystkim w około. Ale czym się miała stresować? Sama nawet tego nie wiedziała. Była już ubrana, jeszcze tylko makijaż, torebka i może iść. Po 10 minutach już wychodziła w swoich szpilkach, błagając Boga aby się nie wywróciła ( dop.aut chciałam napisać "wypierdoliła"), bo to byłaby kompletna porażka.


Stanęła przed drzwiami, pod którymi ostatnio bardzo często bywała, nacisnęła dzwonek i czekała spokojnie aż Pezz jej otworzy, co nastąpiło dość szybko. Perrie była ubrana w błękitną, krótką sukienkę która idealanie podkreślała jej błękitne oczy, czarne wysokie szpilki oraz torebka. Eleanor była ubrana w fioletową, krótką sukienkę która idealnie podkreślała jej szczupłą figurę. Przywitały się pocałunkiem, po czym udały się w kierunku restauracji. Rozmawiały przez całą drogę o błahych sprawach. Trochę głupio czuły się z tym, że idą na randkę podczas gdy Louie leży w szpitalu. Ale sam Lou namawiał El aby zaprosiła gdzieś Perrie, uległa mu.

Eleanor odsunęła krzesło Perrie, na które usiadła.
-Nie lubie czegoś takiego Els. -szepnęła jej, Eleanor uśmiechnęła się tylko niewinnie. Eleanor czasami przypominała dziecko. Podszedł do nich kelner, zamówiły jakieś dania i pogrążyły się w rozmowie. Po parunastu minutach kelner przyniósł im dania i życzył smacznego, podziękowały mu po czym odszedł obsługiwać inne stoliki.

*pół godziny później*
Eleanor coraz bardziej trzęsły się ręce ze zdenerowania bo wiedziała, że za chwilę uklęknie przed Perrie. Strasznie się tego bała. Jak była mała, zawsze wiedziała że to przed nią ktoś uklęknie a nie ona. Raz kozie śmierć, powtarzała sobie w myślach. Wyjęła czerwone pudełeczko z torebki po czym wstała z krzesła. Wzięła wielki oddech do płuc. Perrie zmarszczyła brwi, bo nie wiedziała co ona robi.  Els uklęknęła na dwa kolana (na jedno nie pozwalała jej sukienka).
-El wstwaj, ludzie się patrzą. -powiedziała Perrie, rozglądając sie lekko po bokach.
-Niech się patrzą. Perrie, wyjdziesz za mnie? -blondynka spojrzała na nią z welką miłością, wstanęła z krzesła. Wyciagnęła rękę do szatynki, którą ujęła i pomogła jej wstać.
-Oczywiście El. -rzuciła się jej na szyję. Po chwili szatynka wręczyła jej srebrny pierścionek z niebieskim oczkiem.

_____________________________________________________
Wiem że rozdział do dupy. I wiem że spierdoliłam już to całe opowiadanie, ale go dokończe, sama nawet nie wiem czemu. Chyba dlatego że komuś to obiecałam. Wiem że się zawiedliście na mnie -,-' Ja na sobie też.
Przepraszam za błędy. I wgl myślę że powolutku zbliżamy się do końca.
Dodaje dzisiaj ten rozdział bo mam ferie i się mi nudzi...
Pytania do postaci lub do mnie tutaj

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 7





"Ho­mosek­sualizm jest ta­kim sa­mym sta­nem jak krótkowzroczność z tą różnicą, że nie kwa­lifi­kuje się do leczenia. "


Louis robił wszystko żeby tylko nie spojrzeć Zayn'owi w oczy, w te cholerne czekoladowe oczy, które przeszywały go wzrokiem tak jakby był nagi tak się teraz czuł.
-Louis dlaczego mi o tym do kurwy nędznej nie powiedziałeś?!-odezwał się po chwili ciszy. Louis wziął głęboki oddech.
-Po co Zayn?! Co by to zmieniło?! Uleczyłbyś mnie? Nie sądze. Nie nawidzę jak ktoś się lituję nade mną. Już i tak El, uważa mnie za umarlaka, mama ledwo wypuściła mnie z rodzinnego miasta, jeszcze ty byś się mnie pytał na okrągło jak się czuje! Nie jestem jakimś jebanym jajkiem. - uspokoił się trochę, zaszkliły się mu oczy - Zayn co ci miałem powiedzieć? Raczej dziwnie by brzmiało " Hej jestem Zayn i jestem chory na białaczkę". Miałem powiedzieć ci o tym dzisiaj... przepraszam. -łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Twarz Zayn'a nie wyrażała żadnych emocji.
-Już wiem dlaczego powiedziałeś, że mam się w tobie nie zakochiwać. Ale już za późno Lou. -Tomlinson spuścił wzrok na swoje buty.
-Przykro mi Zi, ja ciebie nie kocham. -to było największe kłamstwo jakie wypłynęło z jego ust. Zayn odwrócił się na pięcie i udał się do sypialni aby się ubrać, po czym wyszedł z mieszkania cicho zamykając za sobą drzwi.

Louis usiadł na zimnych płytkach w kuchni, obok niego był rozbity kubek i rozlana herbata. Teraz nie przejmował się czy usiadł na odłamku od kubka czy też nie. Podciągnął do siebie kolana i objął je rękoma, rozpłakał się jak mała dziewczynka.
Miał już oczy czerwone od płaczu i wory pod oczami, stracił już rachubę czasu. Ktoś położył mu dłoń na ramieniu, podskoczył bo się wystraszył, nie słyszał nawet jak ktoś wszedł do mieszkania. To była El.
-Co się tutaj stało Lou, dlaczego płaczesz? I siedzisz obok rozbitego kubka? -Boo Bear podciągnął nosem.
-El mój stan się pogorszył, wiedziałem o tym już na początku września, przepraszam że ci o tym nie powiedziałem. - Louis opowiedział Calder wszystko ze szczegółami co się wydarzyło.
-Louis.. wiesz, rozumiem że nie chciałeś żebym się martwiła, ale do cholery jasnej czemu mu nie powiedziałeś że też coś do niego czujesz?!
-Po co? I tak za niedługo mnie tutaj nie będzie.
-Nie mów tak Loueh...

Zayn wszedł do domu, trzaskając za sobą drzwiami, za co nakrzyczała na niego Pezz. Ominął ją i poszedł do swojej sypialni zamykając się w niej na klucz. Położył się na plecach i zaczął wpatrywać się w sufit. Łzy zaczęły zbierać mu się w oczach.. po chwili już spływały po jego policzkach. Ktoś zapukał do drzwi.
-Idź sobie Pezz! Nie chce nikogo widzieć!
-Zayn! Louis jest w szpitalu! Mam jechać tam bez ciebie?! Dobra jak chcesz! -w tępię natychmiastowym, wstał z łóżka i otworzył drzwi.
-Co się stało?!
-Nie wiem, zadzwoniła do mnie cała zapłakana El i powiedziała że Lou jest w szpitalu, jedziesz ze mną? -skinął tylko głową na potwierdzenie. Ubrali się szybko i poszli na przystanek autobusowy. Po paru minutach byli już w czerwonym piętrowym autobusie. Zayn'owi trzepały się dłonie ze zdenerwowania. Zadręczał się myślami, czy to przez niego? Czy pogorszyło mu się? On nie mógł umrzeć. Był do cholery jasnej na to za młody!
Gdy autobus zatrzymał się na ich przystanku wybiegli ze środka transportu kierując się do szpitala, który był już blisko.
Podbiegli do El, która siedziała na stołku obok sali nr. 66 (dop.aut."nie dam 69 bo będziecie mieć zboczone myśli, chociaż przy 66 pewnie też macie" ), była cała zapłakana.
-Co się stało? - powiedzieli oboje, w tym samym czasie
-No siedział na płytkach.. ja poszłam do łazienki... nie chciał wstać... no i jak przyszłam.. to pociął się odłamkami od rozbitego kubka... głęboko.. zadzwoniłam po pogotowie... to cud że się nie wykrwawił...- Zayn opadł obok Eleanor na krześle chowając twarz w dłonie.
-To moja wina.. to moja wina - szeptał kołysząc się w przód i tył. Nikt nie wiedział czy Zayn płakał, raczej nie przecież on był i jest "Bad Boy'em z Bradford". Zayn czuł się jak skończony dupek, jak on mógł wyjść w tedy z tego mieszkania?! Zachował się jak dziecko, powinien był o niego walczyć. A teraz musi siedzieć na jakimś niewygodnym, plastikowym krześle na przeciw sali 66, czekając aż wyjdzie stamtąd jakiś lekarz i powie w jakim stanie jest Lou.
Pezz usiadła obok niego i przytuliła.
Eleanor też obarczała się myślą że to jest jej wina, nie potrzebnie wyszła do łazienki, mogła najpierw posprzątać odłamki roztrzaskanego kubka. W tedy Lou nic by sobie nie zrobił. Struszki łez płynęły po jej lekko czerwonych już od płaczu policzkach. Czuła się okropnie. Tak więc Perrie nie wiedziała kogo ma przytulić...

Wszyscy poderwali się z miejsc gdy zauważyli doktora Tom'a jak wyszedł z sali. Wszyscy zaczęli wypytywać o jego stan.
-Spkojnie! - podniósł głos Tom, wszyscy natychmiastowo się uciszyli. - Tak więc, Eleanor jakbyś zadzwoniła po pogotowie parę minut później to niestety nie zdąrzylibyśmy go odratować. Jest w ciężkim stanie, ale stabilnym, zrobił na prawdę głębokie nacięcia. Może zapisałbym go do psychiatry?- wszyscy spojrzeli po sobie.
-Nie, panie doktorze nie ma takiej potrzeby, już nie spuścimy go z oczu, obiecuje. -powiedziała Eleanor, doktor pokiwał twierdząco głową. -Możemy się z nim zobaczyć?
-Nie, na razie nie. Jutro będziecie mogli do niego wejść wszyscy, dzisiaj i tak się nie wybudzi ze śpiączki. A wypiszemy go, myślę że za tydzień. Zrobimy jeszcze dodatkowe badania na białaczkę. - odszedł.
-Eee.. jaką białaczkę? -zmarszczyła w dezorientowaniu brwi Pezz.
-Louis ma białaczkę, dzisiaj się o tym dowiedziałem.- wyszeptał Zi
-To jest nie możliwe.... -załkała - Dlatego zamknąłeś się w tedy w pokoju.

Wszyscy udali się do domu El i Lou, mieli zamiar spakować parę rzeczy Tommo. Oczywiście pakowały go tylko El i Pezz, bo Zi rzucił się na kanapę, przyciągając do siebie kolana, obejmując je rękoma.
-Tak więc El co bierzemy?
-Nie wiem, jakieś ubrania, laptop... co się znajdzie to się weźmie. - Eleanor otworzyła jedną z szuflad, wyciągnęła z niej trzy pary skarpetek, które oczywiście nie były parowane. Włożyła dłoń do jednej z nich i poczuła w niej coś szorstkiego. Wyciągnęła. Była to niewielka kartka papieru. Przez chwilę się wahała, ale przez to że była ciekawska to musiała to otworzyć i przeczytać. Z każdym słowem i punktem, coraz szerzej otwierała oczy.
-Emm.. Perrie podejdź tutaj. -wręczyła blondynce kartkę papieru, uśmiechając się do niej szeroko. -To co reazlizujemy?
-To mają być oświadczyny?
-Nie... jeszcze.

*następnego dnia, szpital*

Czekali na lekarza, który da im pozwolenie na wejście do sali Tommo. Ciekawe czy się obudził? Mieli wielką nadzieję że tak się stało. Czekali tylko na niego 5 minut, ale ciągło im się to w nieskończoność. Weszli do sali, Louis leżał podłączony do różnych dziwnych aparatur. Niebieskie tęczówki należące do Lou, patrzyły we wszystkie możliwe strony, ale nie na nich, bo było mu wstyd za to co zrobił.
-Lou! Jak mogłeś to zrobić?! Całą noc zastanawiałam się czy nie zadzwonić do twoich rodziców, ale zrezygnowałam bo by cię zabrali z powrotem do Doncaster.
-Przepraszam, tak strasznie was wszystkich przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, obiecuję że już nigdy niczego podobnego nie zrobię. Przepraszam... -mówił przez łzy, które po chwili płynęły po jego policzkach.

_____________________________________________________________________
Wiem zjebałam po całości... Będziecie bić?
7 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
PYTANIA DO POSTACI  tutaj
ZAPOWIEDŹ OPOWIADANIA O LARRY'M tutaj.
Do następnego, Enjoy!

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 6




"Miłość nie patrzy na wiek, płeć, wyznanie czy kilometry... Miłość po prostu uparcie trwa."

Louis schował tą listę, tam gdzie nikt by się nie spodziewał, czyli do jednej z jego skarpetek. Raczej nikt nie wpadnie żeby coś tam szukać biorąc pod uwagę że Lou nie cierpiał chodzić w skarpetkach, chodził kiedy musiał. Usłyszał zgrzyt klucza, wstał z łóżka i poszedł do kuchni aby postawić wodę na herbatę. Widział że to El. Oparł się plecami o meble, skrzyżował ręce na piersi. Czekał aż przyjdę El, nie czekał długo bo po chwili pojawiła się z ogromnym uśmiechem na ustach w progu dzielącym kuchnię od salonu.
Louis poruszał zabawnie brwiami, na co ona się zaśmiała.
-Wiesz Els.. wyglądasz o wiele lepiej od kąt jesteś z Pezz, ona cię zmienia, na lepsze, co mnie strasznie cieszy. Ale oddalasz się ode mnie. Może pójdziemy dzisiaj do kina? Wiesz tęsknie za moja kochaną przyjaciółką od piaskownicy- ostatnie słowa mocno za akcentował, dając jej przy tym jakiś dziwny znak że powinna się zgodzić.
-Miałam się uczyć na test z biologi, ale dla ciebie wszystko Louie. -uśmiechnęła się słodko -Postaw Wodę na herbte.
-Już to zrobiłem. -zaśmiali się oboje. Louis zdał sobie sprawę że jego życie było strasznie monottone. Nie lubiał nudy. Zawsze musiał się ruszać. Ludzie w około nazywali go "dużym dzieckiem" i mieli racje, Louis nigdy nie chciał dorosnąć.
Jak był mały chciał być agentem FBI, ale gdy dowiedział się że główna siedziba jest w USA zrezygnował. Louis na prawdę był dziwny, wolał deszczową Anglię od słonecznego Las Vegas. Lou wolał Europe od Ameryki, wolał te europejskie klimaty. Jedyna rzecz którą podziwiał w kilku stanach to to, że były akceptowane związki partnerskie (czyli homoseksualne).

Czekał na El która właśnie ubierała wysokie szpilki, nie lubił gdy ona je nosiła z kilku powodów. Bał się że się zabije, El była od niego wyższa, szli wolniej i nie mogli się zbytnio wygłupiać co uwielbiali robić. Louis bał się że jak Eleanor będzie się śmiała to straci równowagę i skręci kostkę czy coś. Kiedyś mama mu opowiadała jak złamała kostkę w szpilkach, nie była to jedna z najśmieśniejszych historii ale i tak się śmiali.
-Noo.. rusz dupę.- powiedział ze skwaszoną miną co chwila spoglądając na zegarek.
-No już. -wyszli. - Wiesz Louie ładnie ci w tych okularach powinieneś je częściej nosić nie tylko te szkła kontaktowe. Nie jeden facet na ciebie poleci. -Tomlinson zaśmiał się, na jej słowa. MIał on wadę wzroku musiał nosić okulary lub szkła, ale bolały go oczy od szkieł więc dzisiaj postanowił ubrać okulary. Nie lubił ich nosić.. mimo tego że Eleanor zawsze mu powtarza jak to seksownie w nich wygląda.
-Tak, tak już mi to mówiłaś. Pośpiesz się bo idziesz jak moja babcia. -El przystała, skrzyżowała ręce na piersi, i zmarszczyła czoło.
-Tak więc Tomlinson, wymieniaj się złotko butami to pogadamy. -zrobił dziwną minę i uniósł dłonie w geście obronnym. Po co ona się tak stroi? Przecież jest zajęta. I Lou ma nadzieję że już będą ze sobą do końca i jeden dzień dłużej. Louis czasem przejmował się Eleanor bardziej niż sobą. Rozmawiali przez całą drogę do kina, Louis wypytał się El o Perrie, dowiedział się że świetnie się im układa. Opowiedziała mu jak Perrie się o nią troszczy na co Loueh strzelił "focha", przecież on też się o nią troszczy, później Calder musiała go cała drogę przepraszać. W końcu odpuścił, bo on nie umie się długo gniewać na El, działa to w obie strony.

Kupili bilety, do rozpoczęcia seansu zostało 15 minut. Postanowili w między czasie kupić popcorn, Louis stanął sam w kolejce a El, siedziała na kanapie, czekając na niego. Po paru minutach sprzedawczyni obsłużyła. Zauważył dwie osoby stojące obok Eleanor, z każdym jego stawianym krokiem w ich kierunku, sylwetki zaostrzały się. Okazało się że był to Zayn z Perrie. Zayn tak samo jak Lou chciał spędzić czas ze swoją przyjaciółką jak wcześniej.
-Noo.. coś nam to nie wyjdzie, pewnie w połowie seansu wyjdą do kibla i bóg wie co tam będą robić. Czasem one mnie przerażają, zachowują się jak ninje.- powiedział Lou, udając że szepcze, tak aby dziewczyny go usłyszały. Dostał w zamian groźny wzrok od Calder i Edwards, na co uniósł ręce w geście obronnym. Udali się na ten sam film, Lou siedział obok El i Zayn'a, a El obok Pezz. Louis miał widok na nie, co go cieszyło. Lubił się im przyglądać, jak się całują czy przytulają to było takie słodkie. Film był nudny więc, Louis i Zayn zamiast go oglądać postanowili przyglądać się tej słodkiej parce. Siedziały wtulone w siebie z ogromnym uśmiechem na ustach. Lou i Zi spojrzeli po sobie i bez słowa wyszli razem przed sale, rozumiejąc się bez słów. To było dziwne że znali się parę tygodni, a nie musieli nic mówić żeby się zrozumieć.

Siedzieli w Mc Donald'zie tuż obok kina, pochłonęli się w rozmowie tak, że nawet nie zauważyli jak Pezz i El dosiadły się do nich. Dopiero po odchrząknięciu dziewczyn zrozumieli że mają towarzystwo. Dziewczyny zamówiły po szejku i pochłonęły się w rozmowie razem z chłopakami, na różne nie istotne tematy.

*poniedziałek*

Zostały 3 minuty do dzwonka ogłaszającego pierwszą lekcję, Louis siedział na parapecie z Zayn'em a El i Pezz na ławeczce na przeciwko nich ( okazało się że Perrie i Zayn dojdą do klasy Eleanor). Louis oglądał twarze każdego ucznia przechodzącego obok niego, każdy z nich był taki... niespokojny. Stresował się "czymś".
Dzwonek rozbrzmiał w całej szkole, czwórka uczniów wstała z głośnym jękiem, Louis pożegnał się z resztą i poszedł pod salę języka angielskiego. Lou nie lubił tego przedmiotu, zawsze omawiali jakieś wiersze z renesansu czy innej epoki.
Usiedli w ławkach gdy nauczyciel już przywitał się z nimi, dzisiaj mieli omawiać jakiś wiersz o kłamstwie.
-... dlatego nie powinno się kłamać nawet w dobrej wierze. Nawet jeśli ktoś jest śmiertelnie chory to osoba którą się kocha powinna o tym wiedzieć... -dalej Louis nie słuchał, bo pogrążył się we własnych myślach. Postanowił. Postanowił ze wyjawi Zayn'owi prawdę, że jest chory, ale jutro. Czy to znaczy że Louis zakochał się w Zayn'ie Malik'u?

-Louis ide dzisiaj spać do Perrie, przyjdzie tutaj Zayn na noc, żebyś nie czuł się samotny, a przy okazji wytłumaczysz mu taą matematykę. -Louis mrugnął coś tylko pod nosem, że Elenor przeprowadziała sie już do Pezz i zasiadł na kanapie w salonie włączając przy tym tv. Eleanor spakowała najważniejsze rzeczy do torebki, dała buziaka w policzek Louis'owi i wyszła z głosnym "do zobaczenia Loueh", trzaskając drzwiami jak to miała w zwyczaju.

Tomlinson przewracał się z nudów na kanapie, aktualnie jego głowa zwisała z kanapy a nogi miał na oparciu sofy. Osoby trzecie mogłyby pomyśleć że Louis ma tak zwane ADHD, ale to był jego sposób bycia. Wszędzie go było pełno. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, wystrzelił jak proca o mało nie zabijając się o własne nogi, przystanął jeszcze przed lustrem które znajdowało się w hollu, poprawił swoją grzywkę myśląc "dla kogo się tak stroisz Tomlinson", potrząsnął energicznie głową, wyrzucając te myśli i otworzył drzwi za którymi ujrzał perfekcyjnego Zayn'a. Przytuli się na powitanie i udali się w głąb mieszkania.

-Zaaaaayn, no przecież to jest proste. Coś ty robił w gimnazjum? -Zayn uznał to za pytanie retoryczne dlatego nie odpowiedział, jeszcze raz prze analizował równanie matematyczne zaczynając od początku, chcąc wyłapać błąd. W końcu po trzech minutach, analizowania tego równania, "wyłapał" znak minus z którego miał być plus. Gdy zrobił to do końca i wyszedł mu poprawny wynik wydał z siebie głośne "hura" po czym opadł na kanapę zmęczony (najwyraźniej od matematyki) obok Louis'a.

Przykryli się kołdrą, było już grubo po północy a oni dopiero szli spać, jutro mieli szkołę, ale pewnie do niej nie pójdą bo celowo zaśpią. Zi przytulił się do pleców Louis'iego, i przymknął powieki, napawając się jego ciepłem bijącym od niego. Louis czuł niewyobrażalne bezpieczeństwo w ramionach Zayn'a, Louis zasnął z myślą o tym że jutro powie Zayn'owi o chorobie, miał jednak nadzieję że nie przyjmie tego zbyt hmm.. źle?

Zayn'a obudziło jesienne jeszcze słońce wdzierające się pomiędzy rolety, otworzył jedno oko, po chwili drugie. Nie było Louis'a obok. Zayn sięgnął po telefon leżący na szafce nocnej i spojrzał na godzinę 10. Pięknie.. Gdy położył stopy na panelach, coś udrapało go w łydki. Zdezorientowany zmarszczył brwi i zgiął się aby wyciągnąć kopertę z pomiędzy materacy łóżka. Widniało na nim duże "Louis Tomlinson". Nie miał zamiaru tego otwierać, lecz ciekawość nad nim zwyciężyła. Otworzył kopertę, przeczytał parę pierwszych zdań siedząc na łóżku. Po chwili w samych bokserkach wybiegł z kartką w dłoni do kuchni gdzie zastał Louis'a, który robił śniadanie, z ogromnym uśmiechem na ustach.
-Louis co to jest?! - Louis spojrzał na kartkę w ręce Malika, z wrażenia spadł mu kubek z herbatą który wypadł mu z ręki i roztrzaskał się na płytkach kuchennych. Zayn właśnie trzymał wyniki badań Louis'a, które wskazywały na to że zostało mu bardzo niewiele czasu.

____________________________________________________________________________
Jestem podła? Wiem że tak bo zakończyłam to na takiej scenie.. i że dodaje dzisiaj dopiero ten rozdział.. wiem że jest do dupy i wgl. ale proszę nie bijcie.
Pytania do mnie tutaj
Pytania do postaci tutaj
Jeśli chcesz być informowany napisz swojego tt.
Mój tt - @Zaawsze_Spoko

Mam serio nadzieję że mnie za ten rozdział nie zabijecie. A no i PRZEPRASZAM za błędy

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 5.


Rozdział 4

"Co to jest miłość ? To spacer podczas bardzo

drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po

pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głębi serca."



*2 tygodnie później*

Louis czuł się jak.. męska dziwka. Naprawdę głupio się czuł, już tak nie chciał, ale zawsze ulegał Zayn'owi. Nienawidził tego w sobie, strasznie szybko ulegał. Postanowił skończyć z tym "przyjacielem od seksu". Ale jak? Wiedział, że później będzie czuł się nie zręcznie w towarzystwie Zayn'a. Czuł się jak zamiennik. Może jak śmieć? Tak.  Przez te 2 tygodnie zawsze był na zawołanie Malika. Oczywiście nie uprawiali tylko seksu, też rozmawiali. Byli dla siebie przyjaciółmi. Kochali się, ale jak przyjaciele. Zayn miał dzisiaj spotkać się z Harry'm i mieli wyjaśnić sobie wszystko.

*

Zayn czekał w kawiarni na Harry'ego. Po chwili loczkowaty chłopak pojawił się w drzwiach z ogromnym uśmiechem na ustach, mulat przewrócił oczami. Sam nie wiedział dlaczego. Po chwili zielonooki chłopak siedział na przeciwko Malika. Między nimi była cisza, żaden sie nie odezwał.
-Z nami koniec.- powiedział Zayn po 10 minutach siedzenia w ciszy. Harry spojrzał na niego szokowany, nie wierzył mu. Bo jak Zayn mógłby zerwać z Harry'm Styles'em którego pragnęły wszystkie dziewczyny ( którymi się nie interesował ) i chłopacy. Po chwili chłopak wybuchnął śmiechem. Mulat uniósł prawą brew ku górze, patrząc na niego jak na waryjata.
-Czekaj bo chyba się przesłyszałem.. możesz powtórzyć?
-Zrywam. -wstał z miejsca i ubrał na siebie płaszcz. -Na następny raz jak masz się jebać z jakimś facetem w klubie to lepiej nie na kanapie, kochanie. -i wyszedł. Odetchnął z ulgą, nie dał sie temu seksownemu Harry'emu. Udał się do domu Lou, z nim mógł porozmawiać o wszystkim, nie krępowali się siebie. Wiedział o Lou wszystko, a Lou wiedział wszystko o Zayn'ie. Ale zauważył że Eleanor często pyta Lou jak się czuje, nawet nie pytała się tyle razy o to Pezz. On zawsze jej odpowiada "nie umieram El, nie martw się". Dziwne to wszystko. Ale czym Malik się może zamartwiać to jest normalne. Prawda? To musiało być normalne, przecież Louie jest tak żywiołowym dzieckiem, mimo 18 lat i tak zachowuje się jak dziecko. Bez którego Zayn długo by nie wytrzymał.

Zayn czasami zastanawiał się co robił jak nie znał Lou. Może i znali się nie całe 3 tygodnie, ale przy sobie czuli się jak przyjaciele od piaskownicy. Z dnia na dzień Zayn'owi coraz bardziej zależało na Louis'ie, ale się nie przyznawał, nikomu. Nie przyznał się nawet przed samym sobą, twierdził że to tylko zauroczenie. Przecież nie można zakochać się w przyjacielu. I to po 3 tygodniach znajomości.
Stanął przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania El i Lou, zapukał. Czekał. Po chwili drzwi otworzyły się a w nich stanął, Louis. Miał markotną minę, obojętną, tak jakby myślał nad czymś cały dzień. Może myślał. Lou odsunął się od drzwi i wpuścił Malika bez słowa. Stał wpatrując się w podłogę, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie, analizował każdy jej szczegół. Poszli bez słowa do kuchni po czym Lou postawił wodę na herbatę. Zawsze to robił, gdy miał gościa. No bo jaki anglik nie pije herbaty?!

-Zayn, nie róbmy już tego, bądźmy normalnymi przyjaciółmi. -wyszeptał Lou, oplatając kubek dłońmi wpatrując się w nie. To było jego pierwsze zdanie do Zayn'a dzisiaj. Siedzieli pół godziny w kompletnej ciszy, aż do teraz.
-Dlaczego? -zapytał mulat, trochę rozdrażnionym głosem, akurat w tedy gry powiedział wszystko Hazzie. Zayn mógłby teraz się nawet zakochać w Lou.
-Czuję się jak... dziwka Zi, nie chce mieć takiego przyjaciela. Przepraszam. -dalej mówił półszeptem wpatrując się w dłonie na kubku.
-To ja cię przepraszam Lou, nie powinienem nawet był ci tego proponować. Przepraszam... -wyszeptał również, siedzieli w ciszy, nie tej nie zręcznej tej przyjemnej. Taka przyjacielska cisza. -To co obejrzymy jakiś film? A właśnie wiesz.. powiedziałem wszystko Harry'emu że widziałem go w tym klubie i wgl..-Louis uśmiechnął się, wyobrażając sobie Zayn'a mówiącego coś takiego, chłopakowi w którym zakochał się na zabój. Wstali z krzeseł i usiedli na kanapie przed tv, włączając przypadkowy film. Louis nie skupiał się na jego fabule, cieszył się bo powiedział Zayn'owi, że nie chce mieć przyjaciela od seksu. Woli te jednorazowe numerki w klubie. Odjechał tak myślami, że nawet nie wiedział o czym myślał. Wpatrywał się w jeden punkt jak zaczarowany, dopiero gdy dostał w ramię od mulata, powrócił do "świata żywych". Uśmiechnął się przepraszająco do Zayn'a, który pokręcił tylko głową z rezygnacją.
-Co jest Louie? -zapytał siadając po turecku na przeciw niego tak, że wpatrywali się w swoje oczy, Zi tonął w tym cholernym błękicie, dlatego szybko odwrócił gdzieś wzrok, aby nie rzucić się na Lou. Co się z nim do cholery jasnej działo?! Nic.. tak się po prostu zdarza.
-Nic się nie dzieje Zayn, dlaczego by coś się w ogóle miało dziać? -wymusił uśmiech, w który i tak Malik nie uwierzył. On znał jego szczery uśmiech. I to na pewno nie był ten, on był wymuszony.
-Dobra powiedzmy że ci wierze. Wiesz może jak się naszej kochanej parce wiedzie? -poruszał brwiami, na co Lou uśmiechnął się. Szczerze. Mulata kąciki ust także natychmiastowo uniosły się do góry. Uśmiechał się kiedy Lou się uśmiechał, a Lou uśmiechał się kiedy Zayn się uśmiechał.
-No więc ostatnio byłem szukać jakiejś pracy i wróciłem coś po 11 w nocy, jak sądzę one myślały że jestem u ciebie na noc, tak więc pół nocy słyszałem odgłosy ich seksu. -powiedział bardzo poważnie, że aż sam się zdziwił, że nie wybuchnął śmiechem w połowie zdania. Zayn wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczyma. Wybuchli śmiechem w tym samym czasie. Dobre spędzili to popołudnie, ale Lou miał wrażenie jakby oddalał się od El, a właśnie tego najbardziej chciał uniknąć.

Leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Stwierdził że jego życie był gorsze niż do dupy. Po co mu życie w którym każda jego minuta to jakieś zjebane koło fortuny. Usiadł na łóżku, przygryzając nerwowo wargę. Postanowił zrobić listę.. listę w której napisze co chce zrobić przed śmiercią. Wziął do prawej ręki długopis, a na lewej nodze położył notes, zagryzł końcówkę długopisa, zdając sobie sprawę, że nawet nie wie co chce zrobić przed śmiercią. Przyłożył długopis do notesu i wybaźgrał 4 punkty.
1. Polecieć do Paryża. - sam nie wiedział dlaczego takie coś, ale zawsze chciał zwiedzić stolicę miłości.
2. Być na ślubie Pezz i El - mogły się przecież pobrać w Paryżu, wiadomo że nawet mogą nie przetrwać do tego czasu razem. Ale Loui tak nie uważał one były dla siebie stworzone, uzupełniały się jak puzzle, które w dzieciństwie kochał układać z Calder.
3. Zobaczyć jak Zayn jest z kimś szczęśliwy. -musiał, po prostu musiał zobaczyć Zayn'a który jest szcześliwy, z osobą przy boku która go kocha.
4....

______________________________________________
Przepraszam że tak długo ale nauka i musze oceny poprawić ;_________; A czyta to ktoś wgl?
JEŚLI CZYTASZ TO PROSZE ZOSTAW KOMENTARZ, BO NAWET NIE WIEM CZY OPŁACA SIĘ MI TO PISAĆ. PYTANIA DO POSTACI... ----------> tutaj. I tak wgl to mam nadzieję że ten rozdział nie jest tak straszny jak ja o nim myśle... xD Jak chcesz być informowanym to napisz w kom swojego tt lub napisz do mnie @Zaawsze_Spoko
4 wam nie powiem bo to tak specjalnie, dowiecie się później, tylko prosze was nie zapominajacie o tym wątku.

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4



[...] Ale człowiek zhardzieje, 

Gdy mu się dobrze dzieje;

Więc też, kiedy go fortuna omyli,

Wnet głowę zwiesi i powagę zmyli [...]. 




Louis cieszył się gdy dwa tygodnie temu usłyszał od El że Pezz i ona są razem, ale Loui obiecał sobie że jeśli ona ją skrzywdzi to jej tego nie wybaczy. Od tego czasu Perrie przychodziła często do ich domu, dwa razy nawet z Zayn'em była, spędzili ten dzień w czwórkę przed tv, z pudełkami pizzy i grą w pokera, tak serio to Zayn z Perrie poszli dopiero rano, przez całą noc wszyscy rozmawiali, śmiali się, jedli i grali. Grali na ciastka, po co mają grać na pieniądze, skoro w szafce mają górę ciastek? Perrie kosiła ich wszystkich, wygrała 9 rund na 15, ale i tak zjedli te ciasta wszyscy razem przy okazji rzucając się nimi. Louis czuł się w tedy jak dziecko, przy nich tak się czuł. Nie myślał o niczym innym tylko o zabawie z przyjaciółmi. Chyba mógł ich tak nazwać? Oczywiście mowa o Zayn'ie i Perrie. Teraz siedział sam w domu na kanapie, w piżamie która składała się jedynie z dresowych spodni, zajadając się płatkami z mlekiem oglądając jakiś durny horror który w cale nie był straszny, był śmieszny. Śmiał się z niego sam do siebie na okrągło. Dochodziła 11 p.m El zadzwoniła że nocuje u Pezz i dobrze niech się dziewczyny wyszaleją. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, zniesmaczony, położył miskę płatków na stolik na którym wcześniej miał wyłożone nogi i drapiąc się w tył głowy udał się w stronę drzwi. Stanął przed nimi, od kluczył drzwi i nacisnął na klamkę, ledwo uchylił drzwi a przez nie wpadł ciemnowłosy, naparł na jego usta z ogromną siłą. Louis oszołomiony oddał jego pocałunek, przyłożył dłonie do jego policzków i poczuł że są mokre. Dłonie przełożył na klatkę piersiową Zayn'a i odepchnął go lekko od siebie. Zayn wbił wzrok w swoje trampki. Lou podszedł do niego spokojnie i przyłożył dwa palce do jego podbródka, uniósł go ku górze tak że wpatrywali się teraz w swoje oczy. 
-Co się stało? -opowiedziała mu głucha cisza. -Zayn? No powiedz coś. Nie każdy człowiek wpada do czyjegoś mieszkania i go całuje. -nadal nic. -No proszę. -usłyszał podciągnięcie nosem.
-Harry. -nie zrozumiał. Nie był przecież jakimś zjebanym medium. Chociaż niekiedy chciał być. Wiedziałby co wszyscy o nim myślą i czy może danej osobie ufać. 
-Co Harry?
-No zdradził mnie. - Perrie mówiła kiedyś Louis'owi że Zayn ma chłopaka imieniem Harry, mówiła że go nie lubi, ponieważ widziała go kiedyś całującego się z jakimś kolesiem juz w ten dzień kiedy prze prowadziła się tu z Zayn'em, nie było to dawno bo 2 tygodnie temu (  Harry i Zayn spotykali się już przed ich przeprowadzką, spotkali się kiedyś w Bradford na koncercie Coldplay, zaczęli się odwiedzać i później zaczęli ze sobą chdzić ), ale Perrie nie miała pewności co do tego czy to na pewno był Harry. Ale teraz wynika że to był jednak on.


***
Zayn wszedł do śmierdzącego klubu w poszukiwaniu ukochanego z którym był tutaj dzisiaj umówiony. Miał zamiar bawić się z Harry'm do białego rana, nie chciał przeszakadzać Pezz i El, niech się sobą nacieszą. W końcu zawsze gdy do Zayn'a przychodził Harry to Perrie ulatniała się w trybie natychmiastowym z domu. Może dlatego że nigdy nie lubiła Harry'ego? Nie wiedział tego, ale mógł się raczej domyślać że to dlatego że ona go nie lubi. Zawsze mu o tym mówiła jaki to on nie jest i co ona o nim słyszała. To nie to że ona mu coś kazała po prostu wyrażała swoją opinie na kogoś temat i za to Zayn ją kochał. Nigdy ie owijała w bawełnę, zawsze była szczera do bólu. Zayn przecisnął się przez tłum ludzi udając się do baru, po drinka. Usiadł przy jednym z wysokich krzeseł i gestem ręki poprosił barmana do siebie. Zamówił jakiegoś kolorowego drinka tak na początek, który po chwili stał przed nim. Był koloru zielonego na górze, a czym bardziej patrzyło się w dół zmieniał się w kolor niebieski, ze słomką. Wziął do ręki drinka i obrócił się na krześle, to co tam zobaczył wbiło go w siedzenie, pobladł natychmiastowo, nie czuł żadnych mięśni z takim skutkiem iż szklanka z drinkiem wypadła mu z rąk, dopiero ten hałas przywrócił go do życia. Szybko zeskoczył z krzesła i wybiegł z klubu. Jak Harry mógł mu to zrobić?! Całował się z jakimś facetem na jakiejś pieprzonej kanapie, ten facet prawie dobierał się mu do spodni a jemu wyraźnie się to podobało. Miał ogromny uśmiech na ustach. Wyglądali tak jak by za chwilę mieli się nawzajem przelecieć na tej pieprzonej kanapie na oczach wszystkich. Zayn bieg po prostu przed siebie, z łzami w oczach. Nogi niosły go same. Zayn płakał. Płakał pierwszy raz, od kąt miał 10 lat. Nigdy wcześniej nie płakał. Harry go zranił. Nie wiadomo kiedy Zayn pukał do drzwi Lou. 
***

Louis stał wmurowany słowami Zayn'a, jak ten pierdolony chuj mógł zrobić coś takiego Zayn'owi?  Louis też to przeżył dlatego wiedział jak czuł się teraz Zayn. Nigdy nie życzyłby tego największemu wrogowi czuć się tak wykorzystany. 
-Ale jak to?-odpowiedziało mu podciągniecie nosem. Zayn podszedł bliżej Lou i pocałował go, oszołomiony oddał pocałunek, uchylił lekko usta aby Zayn miał większy dostęp, rozpoczęli bitwę na języki. Lou ocknąwszy się odepchnął od siebie ponownie chłopaka. -Co my robimy? 
-Oj Loui wiem że mnie pragniesz. - słowa które wypowiedział Zayn, wprowadziły u Lou podniecenie. Teraz sam podszedł do czarnowłosego i naparł na niego, tak mocno że Zayn musiał cofnąć się kilka kroków do tyłu tak ze teraz stał oparty o ścianę, kolano Louis znajdowało się niebezpiecznie przy kroczu Zayn'a, brunet przeniósł swoje pocałunki na szyję mulata, gdzieniegdzie robiąc przy tym różnorodne malinki, zaczął rozpinać koszulę Zayn'a, w drodze do sypialni, gdy tam już się znaleźli na Zayn'ie pozostały jedynie spodnie, młodszy popchnął starszego na łóżko i usiadł na nim okrakiem masując jego klatkę piersiową i całując ją, Louie przymknął oczy z podniecenia, czuł jak jego członek staje na baczność. Zayn zaprzestał pocałunków. 
-Masz gumki? 
-W szufladzie.- Zayn wstał z biódr (?) chłopaka, podszedł do szuflady która znajdowała się tuż przy jego łóżku, otworzył ją i wyciągnął pierwszą lepszą, o smaku truskawkowym. Wrócił s powrotem do kochanka, z ciągnął mu spodnie od dresu, to samo zrobił ze swoimi, pozostali jedynie w bokserkach z dużym ciśnieniem w nich. Zayn teraz nie myślał o Harry'm, myślał o tym co by zrobić aby wprowadzić Lou do pewnego podniecenia. Z ciągnął bokserki chłopaka i wziął jego podnieconego już członka do dłoni i zaczął wykonywać szybkie ruchy dłonią. 
-Zaayn.. no weź nie baw się ze mną.. kur..- uśmiechnął się, polizał główkę jego penisa, po czym wziął go całego do ust i zaczął wykonywać ruchy głową w górę i w dół, doprowadzając Boo do kompletnego orgazmu. -Szyyybcie Zi.. - wychrapał, doszedł w jego ustach, połknął całą maź. Rozpakował gumkę i nałożył ją,
-Rozluźnij się. - powiedział i wszedł w niego gwałtownie, na co Lou coś wykrzyknął, a łzy poleciały z jego niebieskich tęczówek. Zayn przyśpieszył ruchy w nim, był brutalny. Po policzkach Lou płynęły łzy, ale nie przejmował się nimi. Miał nad sobą boga seksu, który dyszał wprost na niego. Doszli razem. Czarno włosy chłopak opadł obok niego.
-Jesteś dobry.- powiedział Zayn, Louis uśmiechnął się. - To co przyjaciele od seksu? -poruszał brwiami. Louis pokiwał tylko twierdząco głową.
-Ale bez żadnych uczuć, nie zakochujemy się w sobie. Dobranoc. - odwrócił się do niego plecami. Nie chciał nigdy skrzywdzić Zayn'a. Przynajmniej miał teraz "partnera". 

Obudził go zapach naleśników, spojrzał na miejsce obok siebie, spał tam Zayn. To kto był w kuchni? Ubrał na siebie bokserki i udał się obolały do kuchni. Po wczorajszym seksie ledwo chodził, wszystko od psa w dół go bolało. Stanął w progu kuchni, przy stole siedziała Perrie a naleśniki piekła El. 
-Dzień dobry. -dwie pary oczu zostały skierowane na niego, zaczęły bardzo dokładnie badać chłopaka, od twarzy aż po brzuch, po czym spojrzały na siebie z uśmiechem.
-Kto tu byl Boo Bear? -zmarszczył brwi skąd one to wiedziały? 
-Co? Nikt.
-Aa czyli sam sobie zrobiłeś te malinki? -spuścił wzrok, jak na komendę w drzwiach akurat pojawił się Zayn. -No bez jaj, ty i Zayn? -powiedziała Perrie.
-Powiedziałeś im? -pokręciłem przecząco głową.
-Zayn nie trzeba być geniuszem żeby nie zobaczyć ich malinek, trzeba mieć tylko oczy. -roześmiała się Perrie na słowa El. 
-No a wy pewnie nie lepsze. Noo co się działo? -nagle na ustach Zayn'a pojawił się uśmiech, dziewczyny spojrzały po sobie i oblały się rumieńcem.

___________________________

Przepraszam za błędy i za to że ten rozdział jest taki nudny. I przepraszam za długosć, nie było sensu tego rozciągać. Jeśli che być ktoś informowany niech zostawi swoje gg lub tt ( wole tt ). PYTANIA DO POSTACI Tutaj