Jeśli czytasz to skomentuj *o* Dodałam 1 bo się mi nudziło. 2 rozdział pojawi się tam kiedyś.. Przepraszam za wszelkie błędy.
PYTANIA DO POSTACI http://ups-xd.tumblr.com/ask
----------------------------------------------------------------
[...] Patrzaj teraz na lasy,
Jako prze zimne czasy
Wszystko swą krasę drzewa utraciły
A śniegi pola wysoko przykryły [...]
Wyszedł. Wyszedł, kto wyszedł? Louis. Skąd wyszedł? Z kliniki. Dlaczego? Bo od 5 lat choruje na białaczkę.Jak co roku 1 września chodzi na kontrolę. Czy wszystko z nim w porządku? Można powiedzieć, że tak. Ale skąd się tam wzięło "można?" Jego wyniki się pogorszyły.Jego lekarz, -Tom powiedział, że jeśli będzie się męczył bardziej niż zwykle i będzie się mu kręcić w głowie, ma natychmiast się do niego zgłosić. Louis wie, że umrze wcześniej niż inni. Pogodził się z tym. Może nie do końca, ale raczej tak.
-I co?-"napadła" na niego szczupła szatynka, czekała na niego w parku obok kliniki, Lou nie chciał aby El z nim szła. Zgodziła się bo wie, jak Louis potrafi być uparty. To była cecha której nienawidziła w swoim przyjacielu. Co miała zrobić?
-Wszystko w porządku, żadnych zmian.- kłamał, ale ona tego nie wyczuła, nie chciał aby Eleanor litowała się nad nim, nie opuszczała go nawet na krok. Chciał mieć jeszcze życie, co prawda nie dużo go mu zostało ale jednak zawsze coś.
-To świetnie, chodź muszę ci coś powiedzieć.-wierzyła Louisowi bezgranicznie, nic takiego nie podejrzewała,a Lou na szczęście lub na nieszczęście potrafił kłamać.
-To co chciałaś mi powiedzieć?-Boo-Bear zapytał, gdy byli już w drodze do domu, byli ubrani w strój galowy, ze szkoły poszli prosto do kliniki z której Louis miał odebrać swoje badania. Niósł w prawej dłoni kremową kopertę z różnymi informacjami o poziomie zdrowia jego organizmu, postanowił ją dokładnie schować gdy wróci.
-Pisałam z tą dziewczyna, okazało się że dzisiaj wprowadza się do Londynu ze swoim przyjacielem.- El pisała z jakąś dziewczyną, co ważniejsze ona też była lesbijką. Gdy Eleanor się o tym dowiedziała nie mogła przestać się cieszyć. Wymieniły się swoimi zdjęciami, była ona szczupłą blondynką o zniewalających dużych niebieskich oczach.
-Nie mów, spotkasz się z nią?-Louis bardzo chciał aby się w końcu spotkały, pisały ze sobą i rozmawiały na skayp'ie od pół roku, poznały się na omegle. Lou sądzi że wiedzą o sobie wszystko, co trochę go przeraza bo jak może wyjawić wszystkie swoje sekrety, nieznanej osobie?
-Yhyy.. ale pójdziesz ze mną.- przystanął na chwilę i skrzywił uśmiech jedynie w grymas, nie miał zamiaru z nimi pójść, po pierwsze się mu nie chciało, a po drugie to ich spotkanie, więc po co im tak Louis do szczęścia?
-No co ty, po co ja wam tam?-zapytał oburzony, Louis sądził że będzie im tylko przeszkadzać i postawi je w niezręcznej sytuacji.
-Noo.... proszę Boo-Bear proszę..-zrobiła maślane oczka, wiedziała że to zawsze na niego działa i miała nadzieję że tym razem stanie się to samo. Co Louis mógł przy tym stracić? Prędzej zyskać.
-Okej, ale pod jednym warunkiem.- nie był on bardzo wymagający, jak z resztą wszystkie warunki które postawiał.
-Dawaj.-powiedziała El, otwierając już kluczem drzwi od mieszkania.
-Będę siedzieć przy innym stoliku najlepiej w końcu sali.- Calder zmarszczyła brwi, widocznie się nad tym zastanawiając i zapewne wymyślała tego plusy i minusy, zawsze tak robiła.
-Może być, jutro o 4 p.m, wiem że na 6 p.m idziesz do pracy dlatego tak.
-Czyli wiedziałaś że się zgodzę. -postawił wodę na herbatę dla nich, tego nie lubił w Calder zawsze coś musiała zaplanować bez jego wiedzy.
-Miałam taką nadzieje Loueh.- usiadła na krześle i posłała mu buziaka w powietrzu, na co on wywrócił młynka oczami. Porozmawiali jeszcze o jakiś bzdetach, ale El widziała że Louis jest jakiś nie swój, odpowiadał na jej pytania ale bardzo krótko, co chwile myślami gdzieś odpływał, był daleko. Tymczasem on zastanawiał się ile czasu mu zostało, nie żeby się tym specjalnie przejmował, ale chciałby wiedzieć czy jest sens w dalszym uczeniu się. Czy mógłby wyjechać gdzieś na wakacje, jeśli je dożyje. Było to dziwne aby 19-latek przejmował się tym kiedy umrze, ale nie dla niego, on już czuł się jakby umarł. Miał straszliwe samopoczucie.
-Lou żyjesz?- zaczęła machać mu przed nosem dłonią, mrugnął oczami i powrócił do "życia". -Spóźnisz się do pracy. -Spojrzał na zegar na ścianie który wisiał na przeciwko niego. Poderwał się z krzesła i wybiegł z kuchni wcześniej zabierając ze sobą kopertę. Wbiegł do swojej sypialni jak szczała, była ona przytulna, jasno niebieskie ściany, duże dwuosobowe łóżko, podłoga wyłożona panelami, szafka nocna a na niej zdjęcia, ogólnie w całym pokoju roiło się od zdjęć z jego dzieciństwa, na których był ze swoimi siostrami, rodzicami i El. Schował szybko kopertę pomiędzy materace łóżka i przebrał się w miętowe rurki i białą zwykła koszulkę, nawet nie wziął ze sobą swetra, bo nie miał czasu, już się spóźniał i to pierwszego dnia. Spóźniał się. Wybiegł z sypialni do holu, ubrał czarne tommsy i wybiegł z głośnym "cześć". Oczywiście zaczął biec, do poczty po listy, biegł ile sił w nogach, chociaż nie powinien, nie chciał aby już pierwszego dnia go wywalili nie mógł na to sobie pozwolić. Nie chciał. Nie chciał żyć na utrzymanie rodziców, dlatego też nie powie im że jego stan się pogorszył. Mimo że na dworze było zimno on tego nie czuł, bo biegł. Biegł az do utraty tchu, nie przejmował się tym co powie mu lekarz jeśli się o tym dowie, jeśli w ogóle się dowie. Louis nie miał zamiaru mu o tym mówić, bo po co? Ten dzień powoli zaczął zmieniać się w istny koszmar. Nagle poczuł coś mokrego na nosie, przystanął i spojrzał na niebo z którego zaczęły spadać pierwsze krople deszczu,
-Cholera!- wykrzyknął tak głośno że aż staruszka spojrzała na niego jak na dziwaka, ale on się tym teraz nie przejmował, ponownie zaczął biec, po 3 minutach był już na miejscu i był cały mokry. Wszedł przemoczony do ciepłego pomieszczenia i udał się w stronę windy na której widniał napis "przepraszamy winda jest nieczynna". Zrobił zniesmaczona minę i postanowił pobiec schodami na górę. Gdy w końcu dotarł na 3 piętro przeszedł długim korytarzem i przystanął przy drzwiach swojego szefa. Krople wody spływały z jego włosów, przeczesał włosy palcami i wziął głęboki oddech. Zapukał, gdy usłyszał pozwolenie na wejście pchnął klamkę i przekroczył próg biura. Na krześle za biurkiem siedział niski facet po 40-ce, z brodą, a był łysy na głowie, szef nie lubił Louis'a z resztą z wzajemnością.
-Spóźniłeś się pierwszego dnia. -powiedział surowym tonem, byl wściekły, mała żyłka pulsowała mu na skroni zawsze gdy się denerwował.
-Przepraszam, to już się nie powtórzy. -zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
-Skąd mam tą pewność?
-Jak jeszcze raz się spóźnię pan wyrzuci mnie z pracy.
-Mogę iść na taki układ.- podał mu kupkę listów, Louis nie wiedział dlaczego poszedł na taki układ który sam zaproponował, on często się spóźniał, to było jego przyzwyczajenie. Wziął listy z "dziękuję i do widzenia" i wyszedł z ulgą na korytarz. Gdy był już przez budynkiem, zaczął poszukiwać w swoich kieszeniach telefonu, którego nie znalazł. Zostawił go w innych spodniach jak i klucze do mieszkania. Wydał z siebie głośny jęk, miał nadzieję że jak skończy pracę to El będzie w domu, bo jak się tam dostanie? Westchnął i udał się w kierunku st. Worms, znał krótszą drogę która prowadziła przez park. Udał się w tamtym kierunku, nadal padało, ale Louis już na to nie zwracał uwagi i tak był już przemoczony, a listami się nie martwił bo szef dał mu je w torbie. Skierował wzrok na swoje buty i szedł nie za szybko ani też nie za wolno. Starał się omijać te największe kałuże, aby nie miał aż tak przemoczonych butów. Nagle upadł, ale nie sam od siebie, ktoś na niego wpadł. Siedział w głębokiej kałuży, nawet nie miał siły stawać czy sprawdzać kto był winowajcą tego wypadku, po prostu siedział w kałuży jak nie do rozwój.
-Przepraszam.-dotarł do niego miły głos, podniósł wzrok i zobaczył nie wysoka blondynkę, z niebieskimi oczami, Louis'owi zdawało się że już gdzieś ją widział. Może po prostu się mu zdawało. Uśmiechnął się, nadal twierdził że to był najgorszy dzień w jego życiu. Zaczęło mu się robić zimno, dostał gęsiej skórki, bo kto normalny na deszczu chodzi w krótkim rękawku?
-Nic się nie stało, powinienem uważać jak chodzę.
-To moja wina, chodź do mnie to mój przyjaciel pożyczy ci jakieś ubrania na przebranie.- wstał z kałuży bo dziwnie się czuł.
-Nie, nie trzeba a poza tym muszę iść bo się śpieszę. Do zobaczenia.- nie pozwolił jej dojść do słowa bo wiedział jak kobiety są uparte, może dlatego został gejem?
Stanął przy ostatnim budynku dzisiaj, w którym miał dostarczyć list, na dworze już się ćmiło. Przekroczył furtkę i przeszedł pewną odległość zanim doszedł do drzwi i zadzwonił na dzwonek. Nie czekał zbyt długo, bo chwilę później stanął przed nim chłopak z ciemną karnacją, z czarnymi włosami postawionymi na żelu i co najważniejsze z czekoladowymi tęczówkami, za którymi Lou przepadał.
-Mam list do Perrie Edwards.- powiedział gdy już się ocknął, chłopak skinął głową.
-Pezz!-zawołał, po chwili stanęła obok niego ta sama blondynka która wpadła na niego w parku.
-O to ty.
-I nawzajem, mam dla ciebie list.-wyciągnął ku niej rękę z listem, który odebrała z uśmiechem.
-Dzięki, jestem Perrie, a to Zayn.-wskazała na chłopaka, uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłem.
-Louis, przepraszam ale muszę iść.
-Czekaj, dam ci jakieś ciuchy na przebranie. -powiedział Zayn -Z tego co mi Perrie mówiła wpadła na ciebie w parku i wpadłeś do kałuży.
-No przecież nic się nie stało i tak już byłem mokry i nie trzeba, nie mieszkam daleko, ale dzięki.
-Na pewno?
-Tak, na razie.
Wyszedł z pod prysznica, na szczęście gdy przyszedł Eleanor była w domu i otworzyła mu drzwi i nie musiał stać przed drzwiami i czekać aż przyjdzie Calder. Zawiązał ręcznik wokół bioder i wyszedł z łazienki udając się prosto do pokoju przyjaciółki.. Otworzył drzwi i zobaczył że El rozmawiały przez skaype jak sadził z tą dziewczyna z która miał się jutro spotkać. Podszedł do niej i złożył delikatny pocałunek na jej czole po czym spojrzał na ekran laptopa. Uniósł brwi ku górze.
-No bez jaj. - po drugiej stronie znajdowała się Perrie, ta która wpadła na niego dzisiaj w parku i której poszedł dostarczyć list.
-Nie spodziewałam się że to ty jesteś tym sławnym Louisem Tomlinsonem.
-El ile ona o mnie wie?- spojrzał na przyjaciółkę z wyrzutem.
-Emm.. dużo.
-No pewnie poplotkujcie sobie o mnie, dobra mów ile o mnie wiesz.-zwrócił się do Perrie.
-Okej, wiec jesteś z Dontercoaster, jesteś homoseksualistą...
-Dobra już nic nie mów. Załóżcie o mnie najlepiej jakąś stronę.
-Emm.. a w ogóle skąd wy się znacie.- Louis wskazał na Perrie i powiedział
-Niech ona ci powie a ja idę spać, dobranoc.
-Uważaj żeby ci ręcznik nie spadł. -wykrzyknęły obie, na co on pokazał im tylko środkowy palec. One pasowały do siebie idealnie, bez dwóch zdań.
Parę literówek i drobnych błędów, ale ogólnie bardzo ciekawy rozdział, czekam na więcej :) zapraszam do mnie http://17-roses.blogspot.com
OdpowiedzUsuń~ @lottietommoPL
*___* Boskie! To ostatnie zdanie mnie rozbawiło! Kocham Cie, już kocham to opowiadanie!! Masz je doprowadzić do końca, rozumiesz? I tak, to jest groźba!
OdpowiedzUsuńOkej doprowadze, dla ciebie wszystko xx
UsuńRobi się coraz ciekawiej. Boski rozdział. Pozdrawiam i czekam na większy rozwój wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńSuper super super super naprawdę mi się podoba :-) lecę czytać resztę Pozdrawiam Ada
OdpowiedzUsuń